Artykuły

Piękne łabędzie w tłumie

Tak bogatego i wystawnego widowiska baletowego nie było na warszawskiej scenie od dziesięcioleci.

Ilość scen, postaci, kostiumów oraz dekoracji (te zresztą są najsłabszym punktem przed­stawienia) mogą w tym Jezio­rze łabędzim oszołomić wi­dza. Zwolennicy tradycji też będą jednak usatysfakcjono­wani.

Delikatne, białe łabędzie pojawiają się bowiem na sce­nie tak, jak ponad 120 lat temu wykreował je Lew Iwanow i do dziś ich taniec w niezmienio­nym kształcie zachwyca na wielu scenach świata. Nim jednak to nastąpi w Operze Narodowej, mija półtorej go­dziny autorskiego spektaklu Krzysztofa Pastora.

Szef Polskiego Baletu Naro­dowego dołączył do elitarnego grona wybitnych choreogra­fów (John Cranko, Jean-Christophe Maillot czy John Neumeier), którzy odważyli się przedstawić własną wersję Jeziora łabędziego z zacho­waniem wszakże klasycznego charakteru tańca. Propozycji Krzysztofa Pastora najbliżej do legendarnego już spektaklu Neumeiera. Obaj bowiem tę baletową bajkę osadzili w konkretnym, choć różnym kontekście historycznym.

Po raz pierwszy dokonało się u nas zerwanie z rosyjską tradycją prezentacji Jeziora łabędziego, powstała za to bardzo polska opowieść. To rzecz o miłosnym trójkącie, a jego bohaterami są carewicz Mikołaj, księżniczka heska Alix i słynna tancerka Matylda Krzesińska.

Akcja Jeziora łabędziego Krzysztofa Pastora ma mocne oparcie w faktach. Mikołaj rzeczywiście pokochał mło­dzieńczą miłością księżniczkę Alix. Mógł zatem wyidealizo­wać ją sobie jako niewinnego białego łabędzia, Odettę. Car Aleksander III nie chciał zgo­dzić na ich związek i niczym baletowy czarownik Rotbart zwrócił uwagę syna na Matyl­dę. Ta zaś oczarowała go swo­im wdziękiem równie szybko jak czarny łabędź Odylia baj­kowego księcia Zygfryda.

Na scenie, jak w życiu

Jak skończyły się te perype­tie miłosne, można dowiedzieć się z tego przedstawienia. Mi­kołaj poślubił księżniczkę Alix i objął rządy w Rosji, przedtem wszakże rozstał się z Matyldą. Ich pożegnanie to jedna z piękniejszych scen spektaklu Krzysztofa Pastora — pełna li­ryzmu, smutku i uczucia. Mi­kołaj ponoć naprawdę darzył ją uczuciem, ale po ślubie ni­gdy się już z nią nie spotkał.

Wierność faktom to atut, ale i słabość spektaklu obciążone­go nadmiarem pobocznych zdarzeń. Zabrakło syntezy, by romantyczna opowieść miała prawdziwe poetycki klimat. Długie, a choreograficznie mało ciekawe, umieranie cara-ojca osłabia napięcie finału. Widz może też się pogubić w analizie scenicznego tłumu.

Rozbudowane widowisko, w którym do dobrze znanej, a genialnej muzyki Piotra Czaj­kowskiego dodano kilka po­mniejszych jego utworów, jest wszakże okazją do zaprezen­towania wysokiej formy całego Polskiego Baletu Narodowego. Świetne są tańce jego męskiej części w obrazie żołnierskich manewrów. Krzysztof Pastor pokazał w nim typowy dla siebie choreograficzny nerw.

Tancerki miały okazję bły­snąć w tzw. akcie białym, w oryginalnej choreografii Lwa Iwanowa. I szansę tę wykorzy­stały zarówno w układzie dla całego zespołu, jak i w partiach solowych (perfekcyjnie na przykład wykonane przez Anetę Zbrzeźniak, Dagmarę Dryl, Yurikę Kitano i Ewę No­wak pas de quatre, jeden z najsłynniejszych układów w dziejach baletu). Szkoda tylko, że w natłoku wszystkich zda­rzeń ten akt stracił nieco po­etycki urok.

Polski Balet Narodowy to nie tylko bardzo wyrównany zespół, bo są w nim tancerze o wyrazistych indywidualno­ściach. Tacy choćby jak Vladimir Yaroshenko (Mikołaj) — artysta o nienagannej posta­wie i pięknych ruchach. Chinara Alizade kreuje zjawiskową, eteryczną postać Alix-Odetty, Yuka Ebihara jako Matylda-Odylia jest zarówno liryczna i nieśmiała, jak i uwo­dzicielsko złowieszcza.

Słynny walc

Dla dużego grona tancerzy Krzysztof Pastor potrafił stworzyć efektowne solówki. Ma on bowiem umiejętność charak­teryzowania bohaterów nawet w scenach zbiorowych, czego dowodem jest słynny walc Czajkowskiego z początku I aktu. Zgodnie z tradycją jest on popisem zespołu i uczniów szkoły baletowej, a Pastor dodatkowo przedstawia widzom adiutanta cara Wolkowa (Maksim Woitiul), kolejną auten­tyczną postać całej historii.

Ważną rolę p odegrał dyry­gent Alexei Baklan. Prowadzo­na przez niego orkiestra grała momentami wręcz błyskotli­wie. Czy w przyszłym sezonie zaprezentuje równie wysoki poziom pod wodzą nowego szefa, Grzegorza Nowaka?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji