„Dożywocie” [W tej komedii wszystko...]
Jedna z zabawniejszych sztuk Aleksandra Fredry w reżyserii Wojtka Pszoniaka i z jego znakomitą główną rolą.
W tej komedii wszystko kręci się wokół pieniędzy. — Wszyscy, każdy na swój sposób, kombinują, co zrobić, by je mieć — mówił reżyser i odtwórca roli Łatki, Wojtek Pszoniak. Można odnieść wrażenie, że Dożywocie prócz niezrozumiałego dla współczesnego widza tytułowego punktu wyjścia (stąd jego istota została wyjaśniona w prologu) jest coraz bardziej aktualne, stało się, rzec można, wręcz prorocze. Ale choć Fredro zawarł w nim niewesołą diagnozę świata, który oglądał i w którym my żyjemy, to jego mistrzostwo pisarskie, pełna kpiny, ale i ciepła życzliwość wobec postaci, a przede wszystkim genialne rozłożenie efektów komicznych uczyniły z Dożywocia jedną z najlepszych jego sztuk. — Fredro trafia tu w samo sedno mechanizmu świata — pisał wielbiciel pisarza i tej właśnie sztuki, Tadeusz Boy-Żeleński. — Przedstawia nam lichwiarza bez czci i wiary, bez ludzkiego drgnienia, który jest kolejno najtkliwszym opiekunem cudzego zdrowia, dobrym duchem; każę mu piać hymny na cześć życia; wzruszać do łez zawziętych wrogów szczytną koncepcją przyjaźni; stawać się natchnionym kaznodzieją, wygłaszać z przekonaniem najświętsze morały… A wszystko płynie z prostej, a misternej zarazem transmisji, drogą — nabytego dożywocia. Czyż sama esencja uczuć ludzkich nie leży w takich transmisjach?
Pszoniak w swym przedstawieniu i kreacji bliski jest temu odczytaniu Dożywocia. Nie czyni też z zabieganego, skąpego i owładniętego myślą o zlocie lichwiarza postaci odrażającej, lecz rozbrajająco zabawną. To nie groźny manipulator, wyrachowany i podły, lecz mały, nerwowy człowieczek, drobny kapitalista, któremu nie wszystkie interesy przynoszą oczekiwane zyski, co doprowadza go do autentycznej desperacji. I to ona owocuje najzabawniejszymi scenami, w których dwoi się i troi, biega, kluczy i peroruje, a jego przebogata wówczas elokwencja służy zawsze jednemu — nie stracić. W tej gorączkowej krzątaninie częściej przeszkadzają mu, niż towarzyszą, inne postaci komedii: młody hulaka, „podopieczny” Birbancki (Żmijewski), sprytny służący (Kociniak), zubożały ziemianin (Łukaszewicz), jego rezolutna córka (Olszówka) i twardy, zawsze milczący partner w interesach (Holoubek). Świetne ludzkie typy, koncertowo tu przez znakomitych aktorów zagrane.